Niektórzy twierdzą, że podsumowanie i analiza roku jest niepotrzebna, że to tylko kartka wyrwana z kalendarza, szkoda na to czasu i w ogóle… W dzisiejszym wpisie opowiem dlaczego uważam inaczej… Co jeszcze:

 

  • momenty minionego roku, które utkwiły mi w pamięci,
  • słowa, jakie wypowiedziałem i które bardzo utkwiły w mojej pamięci,
  • porażki jakie doświadczyłem
  • co takiego się wydarzyło pod koniec roku, że zniknąłem z internetu,
  • największa lekcja jaką przerobiłem
  • przemyślenia i wnioski na 2024 rok.

 

Po co robię takie podsumowanie? Przede wszystkim dlatego, że pogłębia to moje świadome życie… Tak samo jak pracuje ze swoim dziennikiem przez cały rok, analizując minione tygodnie, przyglądając się swoim zachowaniom, myślom, ale również potrzebom. Taka samoocena pozwala mi dbać o pewność siebie… Sam koniec roku jest symbolem pewnego rozdziału, momentu, który skłania do refleksji nad swoim życiem, ale przede wszystkim daje pozytywną energię na następne 12 miesięcy…

 

Cały, 2023 rok jest dla mnie rokiem jubileuszowym… Minęło dokładnie 10 lat od mojej przemiany, nie tylko fizycznej, ale przede wszystkim wewnętrznej. Starałem się na każdym kroku to celebrować i świętować.

Niewątpliwie, największym wydarzeniem, nie tylko ubiegłego roku, ale i w moim życiu jest podróż do USA i 3 mecze NBA, które zobaczyłem na żywo.

Niebawem poświęcę temu wydarzeniu cały wpis… Bo na to po prostu zasługuje. To podczas pobytu w Chicago wypowiedziałem słowa, które jak tylko sobie przypomnę sprawiają, że bardzo się wzruszam i mam po prostu ciarki:

“Dziś już więcej nie liczy się nic… Idziemy na mecz!”

Słowa skierowałem do Pawła i Kamila w drodze do hali Bulls. Dlaczego akurat te słowa będę wspominał? Bo przypominają mi o wyjątkowości całego wydarzenia, pamiętam każdy szczegół z tego dnia, jak się czułem i co robiłem…

 

Wspominam mnóstwo drobnych momentów z tego roku, które doświadczałem z rodziną, z przyjaciółmi, w samotności…

 

Porażki są nieodłącznym elementem życia i rozwoju. Jedną z porażek jakie doświadczyłem w tym roku było nieukończenie maratonu Dębno.  Przygotowywałem się do startu prawie rok czasu – treningi biegowe, siłownia, odżywianie… Wszystko, żeby móc się cieszyć z 4 ukończonego maratonu w moim życiu… Stało się inaczej. Po 34 km musiałem zejść z trasy… Głowa chciała, serce chciało, a ciało odmówiło posłuszeństwa… Pierwszy raz, od 10 lat kiedy biegam, nogi odmówiły posłuszeństwa… Kiedy byłem już po 2 dużych okrążeniach i pozostało mi samo “miasto” musiałem podjąć decyzję i szczerze powiem, że ze łzami w oczach… Kiedy moi bliscy czekali na mnie na mecie, ja wyszedłem do nich z grupy kibiców spacerujących wzdłuż trasy… Najpierw wyściskała mnie małżonka, później pocieszał przyjaciel… Kiedy już wypłakałem się im w ramię, chciałem tylko ukryć się przed całym światem… Oprócz bólu fizycznego czułem złość, gniew… Szczerze to byłem na siebie wkurwiony! I kilka dni minęło kiedy to wydarzenie przepracowałem sam ze sobą… I dziś mogę śmiało powiedzieć, że ta porażka stała się jednocześnie zwycięstwem… Jak to? Kiedy wszyscy “znajomi” próbowali pocieszać i mówili “za rok na pewno dasz radę!” Zrozumiałem… Że ja nic nie muszę nikomu udowadniać… Nawet sobie… Odrzuciłem tą presję z siebie praktycznie po paru dniach i wiecie co zrozumiałem? Że jak bym w to brnął stracił bym o wiele więcej – miłość do samego biegania… Bieganie w moim życiu wiele dla mnie znaczy… Wybrałem… Dziś jestem wdzięczny za to, że mogę założyć buty biegowe, podnieść głowę wysoko, uśmiechnąć się do siebie i z radością w sercu postawić pierwszy i kolejne kroki o poranku na ulubionych trasach w mojej okolicy…

Drugą porażka wynikła najpierw z wielkiego wyczekiwania, a co się później okazało – rozczarowania. Ale od początku. Otrzymałem telefon od opiekuna z ośrodka wychowawczego z trudną młodzieżą z propozycją wystąpienia i opowiedzenia o swojej historii. Byłem baaardzo zaskoczony i poczułem ogromne szczęście, że ktoś pomyślał właśnie o mnie. “Myślę, że Twoja przeszłość i to co osiągnąłeś, w jakim miejscu jesteś dziś będzie inspiracją dla tych zagubionych dzieciaków” – usłyszałem w słuchawce… Wzruszyłem się i ze ściśniętym gardłem zgodziłem się… Byłem cholernie zmotywowany tym wydarzeniem, przygotowywałem się, najpierw w głowie układałem sobie wypowiedzi później stworzyłem prezentację na komputerze… Wybiegłem bardzo w przyszłość i na prawdę widziałem się w takiej roli… Poziom mojego zaangażowania i ekscytacji okazała się wprost proporcjonalna do poziomu rozczarowania kiedy otrzymałem telefon od wychowawcy – najpierw o przełożeniu terminu tego spotkania, po czasie kolejnego – z rezygnacją na ten roku… Zrozumiałem wtedy, że to się nie uda… Dlaczego uważam to za porażkę – bo odpuściłem. Już wiem, że w przyszłym roku chciałbym coś z tym zrobić… Porażkę tą, zamieniam w cel na kolejne 12 miesięcy…

 

Głównym celem w minionym roku było większe zaangażowanie się w rozwój swojego wizerunku w internecie, nie tylko w mediach społecznościowych… Chcę być bardziej widoczny – docierać do większego grona odbiorców. Dlaczego? Ponieważ mam kilka marzeń, które będę mógł realizować w dłuższej perspektywie mojego życia, właśnie dzięki takiemu zaangażowaniu… Co mam w głowie i co chcę przekazać?

 

  1. Niezależnie od tego, w jakim miejscu jesteś, możesz wiele osiągnąć,
  2. Bycie innym to przywilej, a nie poczucie wstydu,
  3. Nie utrudniaj sobie – po prostu żyj.

 

Chcę pomagać… Pokazywać ludziom, że ich życie może wyglądać inaczej…

 

W lutym założyłem swój kanał na YouTubie, gdzie było to moim największym wyzwaniem! Strach, lęk, wstyd… Przed czym? Przed odrzuceniem, pośmiewiskiem… Co się okazało? Że jest to dla mnie najlepszy sposób na walkę właśnie z tym wszystkim, o czym przed chwilką wspomniałem… Najpierw była DECYZJA, a później już tylko ODWAGA… Ta ostatnia towarzyszy mi codziennie… Dzięki temu stale się rozwijam: poświęciłem czas na naukę obsługi nowego sprzętu, oprogramowania do montażu filmów, programu graficznego do tworzenia miniaturek, ale również tworzenie opisów, wymyślnie tytułów… Jest to piękna podróż, którą doświadczam. Przede wszystkim informacja zwrotna od widzów, utwierdza mnie w przekonaniu, że moja historia oraz moje spojrzenie na świat może być inspirujące… Dzięki You Tubowi poznaje wspaniałych ludzi i ich historie…

 

Media społecznościowe, a przede wszystkim instagram, któremu poświęcam większą uwagę, po wielu latach wystrzelił i dziś stabilnie się rozwija… To tutaj pokazuje dużo swojej codzienności, swoje przemyślenia, tworze posty, grafiki, nagrywam rolki – co sprawia mi ogromną radość! Możecie również zauważyć jak mój profil się z czasem zmieniał wizualnie, a jest to związane z procesem poszukiwania, eksperymentowania, nauki, prób, błędów… I ciągle to robię – szukam, sprawdzam, pytam samego się czy to już… Ile to potrwa – nie wiem. Cieszę się z procesu…

W całym wirze tworzenia treści w internecie potrzeba dużo energii… Lubie taką intensywność, kiedy dużo się dzieje w moim życiu… Jednak uczciwie muszę się przyznać, że kiedy wydawało mi się, że dbam o równowagę w życiu – okazało się to tylko złudne… Przestałem dbać o zdrowie psychiczne… Od jakiegoś czasu zacząłem regularnie robić sobie detoks od internetu na weekendy… Praktykowałem to kiedyś z ogromnym sukcesem! I tak początkowo było teraz… TOTALNE odłączenie od internetu przez 2 dni pomagało – jednak po 3 tygodniach zaczęło przynosić odwrotny skutek… Kiedy na weekend zwalniałem, przychodził poniedziałek i pędziłem jeszcze bardziej… Koniec listopada i początek grudnia był dla mnie ciężki – usiadłem nad swoim dziennikiem, gdzie mam rozpisane pomysły na filmy na YouTube, poumawianych gości do rozmów na kanale, na rolki, posty na “socjalach”… Ale co z tego jak zapaliła mi się kontrolka rezerwy… Postanowiłem się wycofać i przestać tworzyć… Nikogo nie informując – musiałem zadbać o siebie… I wiem, że zrozumiecie… I ja zrozumiałem przez ten czas wiele rzeczy… Co robiłem? Wszystko co dotychczas tylko z ogromną UWAGĄ, skupieniem… Świadomie zwolniłem… Częściej chodziłem do lasu, chowałem się po krzakach i robiłem zdjęcia ptaszkom, zaprzyjaźniłem się z ciszą, leżałem, oddychałem, nudziłem się, rozwiązywałem krzyżówki… Przede wszystkim nie tworzyłem i robiłem wiele rzeczy bez celu… Przewartościowałem kilka spraw, priorytetów, nakreśliłem nowy plan działania jak i nie działania. Jestem sobie wdzięczny za ten czas…

 

I to było moją największą lekcją w tym roku dla mnie… NIE GONIĆ, ZWOLNIĆ, UWAŻNIEJ I ŚWIADOMIE ŻYĆ… I z taką lekcją chce wejść w nowy rok… Przez ostatni czas zrozumiałem również, żeby pochylić się nad autentycznością, bardziej się otworzyć, nie udawać nikogo, nie dać się wrzucić w ramy trendów… Bardziej zaufać sobie, swojej intuicji, wizji świata, tego co mam do powiedzenia… Dbać o siebie i bliskich…

 

Na koniec chciałbym życzyć Ci na nowy rok zdrowia, dbaj o siebie zarówno fizycznie jak i psychicznie… Nie pozwól sobie wmówić, że czegoś nie potrafisz, bądź nie jesteś w stanie czegoś zrobić… Życzę Ci ODWAGI na co dzień… Odważ się być inny od reszty, chodź innymi drogami, miej inne zdanie… Bądź sobą.

 

Po prostu żyj.